sobota, 24 września 2016

...kiedy wszystko się zmienia...

Witajcie,

wracając do historii pojawienia się Oriona w naszym domu. Po przeczytaniu wpisu na facebookowej tablicy koleżanki wiedziałem jedno, trzeba mu pomóc. Bez zastanowienia napisałem do koleżanki, że jestem gotów przygarnąć go pod swój dach. Wraz z narzeczoną ustaliliśmy, że ona będzie czekać w domu na przyjazd koleżanki z kotem, ja natomiast udam się na zakupy. To był mój pierwszy raz, pierwsze kocie zakupy. W szale biegania po mieście w poszukiwaniu żwirku, kuwety, karmy i zabawek zapomniałem o tym, że jest sobota i szarpanie po 14:00 za drzwi sklepu zoologicznego nie ma najmniejszego sensu, szczęście w tym, że hipermarketów w świecie nie brakuje. Do tej pory nie wiem, jak mój mózg przetworzył zdjęcia Oriona, gdy zobaczyłem go pierwszy raz, ale z wielkim zdziwieniem odebrałem wiadomość od narzeczonej, która oznajmiła mi:

- "Milan, on jest strasznie mały. Powinien być jeszcze przy matce."

Na początku nie chciałem w to uwierzyć, nie sądziłem, że może on być tak mały, jak się jednak okazało było to, jak najbardziej prawdziwe:


Pomijając już szczegóły, jak okazało się po wizycie u weterynarza, Orion w dniu 25 czerwca 2016 roku miał zaledwie 900g i ok. 12 tygodni życia za sobą. Ktoś bez wyobraźni porzucił go, jak starą zabawkę, ale my pozwoliliśmy mu zacząć nowe, lepsze życie. :)

Pozdrawiam,


Milan :) 




sobota, 17 września 2016

Przychodzi taki moment...

Witajcie,

na wstępie chciałbym Was serdecznie powitać na naszym (tak naszym ;-)) blogu, który w 100% poświęcony jest mojej kociej miłości, jaką jest Orion. Nazywam się Milan i mam 23 lata. Pochodzę ze Strzegomia na Dolnym Śląsku, ale od ponad 3 lat mieszkam w Opolu, gdzie zawodowo realizuje się jako projektant wnętrz, dokładnie kuchni i łazienek. W moim życiu od 5 lat towarzyszy mi Agnieszka, od ponad roku jako moja narzeczona. Z końcem czerwca tego roku do naszego niedużego, wynajętego mieszkania wprowadził się jeszcze jeden współlokator, ale wszystko po kolei...

Pewnie niektórzy z Was znają ludzi, którzy we własnych przekonaniach są zakorzenieni tak mocno, że gwarancja największych korzyści nie sprawi, że je porzucą, prawda? Ja znam, siebie. Zapytajcie kogo tylko się da, a stwierdzi, że osła jest łatwiej do czegoś przekonać niż mnie. Jak się okazuje nawet i od tej reguły musiał być wyjątek. Otóż od zawsze chciałem mieć psa, po prostu. Może dlatego, że w rodzinnym domu był pies, może dlatego, że ludzie na dworze chodzą z psami, nie wiem, po prostu chciałem... Aż do czasu gdy na Facebooku znalazłem to ogłoszenie ...



Do tej pory nie potrafię wytłumaczyć, jakie emocje sprawiły, że ta mała puchata kuleczka (cytując reklamę pewnej firmy :)) znalazła się w niespełna godzinę w naszym domu. 

O pierwszycho godzinach Oriona w naszym domu już za niedługo, w następnym wpisie.


Pozdrawiam,

Milan.  :)