wracając do historii pojawienia się Oriona w naszym domu. Po przeczytaniu wpisu na facebookowej tablicy koleżanki wiedziałem jedno, trzeba mu pomóc. Bez zastanowienia napisałem do koleżanki, że jestem gotów przygarnąć go pod swój dach. Wraz z narzeczoną ustaliliśmy, że ona będzie czekać w domu na przyjazd koleżanki z kotem, ja natomiast udam się na zakupy. To był mój pierwszy raz, pierwsze kocie zakupy. W szale biegania po mieście w poszukiwaniu żwirku, kuwety, karmy i zabawek zapomniałem o tym, że jest sobota i szarpanie po 14:00 za drzwi sklepu zoologicznego nie ma najmniejszego sensu, szczęście w tym, że hipermarketów w świecie nie brakuje. Do tej pory nie wiem, jak mój mózg przetworzył zdjęcia Oriona, gdy zobaczyłem go pierwszy raz, ale z wielkim zdziwieniem odebrałem wiadomość od narzeczonej, która oznajmiła mi:
- "Milan, on jest strasznie mały. Powinien być jeszcze przy matce."
Na początku nie chciałem w to uwierzyć, nie sądziłem, że może on być tak mały, jak się jednak okazało było to, jak najbardziej prawdziwe:
Pomijając już szczegóły, jak okazało się po wizycie u weterynarza, Orion w dniu 25 czerwca 2016 roku miał zaledwie 900g i ok. 12 tygodni życia za sobą. Ktoś bez wyobraźni porzucił go, jak starą zabawkę, ale my pozwoliliśmy mu zacząć nowe, lepsze życie. :)
Pozdrawiam,
Milan :)